Uśmiecham się. W końcu. Kiedy ostatnio się uśmiechałam ? Nie pamiętam. Pamiętam tylko wszędzie strach. Ogarniający moje ciało, paraliżujący. Byłam nie idealna od zawsze. Od zawsze inna. Patrzyłam na Ciebie dziś we śnie. Wyciągnąłeś mnie z ciemności i mroku i zabrałeś mój strach. Dobrze nie jest mi potrzebny. Mogę stawić czoło życiu. Trochę kręci mi się w głowie ale wytrzymam. Idę chwiejnie do łazienki i myję twarz. Mogę wracać do domu. Nie boję się już, podnoszę głowę do góry. Pierwszy jak sięgam pamięcią nie boję się stawić czoła ojcu. Wiem że jesteś przy mnie, w mojej głowie. Nie zostawisz mnie samej sobie, bo zawsze byłam sama ale dziś jesteś. Biorę głęboki oddech i wiem że razem pokonamy wszystkie demony w moim życiu.
Zamykam oczy, jesteś, patrzysz na mnie, uśmiechasz się i dodajesz mi sił. Już nie powracają obrazy w mojej głowie. Już nie ma strachu, który był przy mnie tak długo. Jesteś Ty i patrzysz na mnie. Nie wiem jak się nazywasz, ale to nie ważne. Jesteś moim przyjacielem, moim schronieniem i oparciem. Jesteś najpiękniejszą istota na ziemi. Chyba jesteś moim Aniołem Stróżem. Tyle cierpiałam, ale w końcu Cię zobaczyłam. Masz rany w sobie jak ja, ale masz piękno jakiego nigdy nie widziałam
Mogę iść dalej przez życie bo wiem że jesteś obok. Wiem, że zawsze będziesz przy mnie, po to zostałeś do mnie wysłany przez Boga żeby mnie chronić. I kiedy mrok będzie chciał znów mnie szarpać Ty będziesz gotowy. Choćby cały świat był przeciwko mnie, Ty jesteś ze mną. Twoją misją jest obrona mnie i pomaganie mi w życiu. Dajesz mi wszystko czego potrzebuję, dajesz mi miłość której dawno nie znałam.
Ta książka jest dla Ciebie. O moim bólu, strachu, nadziei i wierze. Bo ja naprawdę wierzę, że jesteś moim odbiciem lustrzanym, ale jesteś pełen dobra miłości i chronisz mnie kiedy nikt inny tego nie robi. Nie wiem czy uda mi się przetrwać bez Ciebie, musisz być przy mnie do końca. A kiedy życie znów będzie mnie cisnąć Ty będziesz tarczą przed wszystkim co złe.
Oddycham i uśmiecham się dzięki Tobie. Tak miało być, uratowałeś mnie i teraz będziesz zawsze moją ochroną. Zawsze będziesz obok, kiedy zamknę oczy, kiedy ból znów się pojawi nie rozerwie już mnie bo Ty jesteś. Przytulasz mnie, trzymasz w swoich ramionach i składasz w całość to co było w kawałkach. Zamykam drzwi i idę dalej na spotkanie z moją rodziną, może być trudno, może być ciężko ale wiem że jesteś tutaj obok mnie, trzymasz za rękę i idziemy razem. Ramię w ramię aby walczyć z życiem.
Dzień był zimny, ale ja czułam w sobie ciepło. Pojechałam do domu, kilka oddechów i wypuszczenia powietrza strachu i wchodzę. Nie pamiętam wszystkiego, ale pamiętam ten strach który paraliżował mnie tyle razy kiedy tutaj byłam. Kiedy się chowałam przed ojcem, nie chciałam żeby mnie bił ale on to robił. Patrzę na te miejsca i wszystko wraca. Każdy ból, każde uderzenie. Ale jesteś obok przytulasz mnie. Trzymasz mocno, dodajesz mi sił. Żebym mogła w końcu się postawić. Podnoszę głowę, mam w sobie siłę żeby to przejść żeby się postawić. I robię to po raz pierwszy od lat. Już nie będzie więcej bólu, krzyku i strachu. Zabrałeś wszystko co złe. Od dziś jestem inna, od dziś będę walczyć o siebie choćby miała być to walka trudna i ciężka. Nie poddam się ponieważ jesteś obok. Kochasz mnie i wybaczasz mi moje błędy i czas żebym wybaczyła sobie sama.
Mijały dni i lata i poszłam dalej. Ale byłeś przy mnie wciąż i wciąż. Nie pozwalasz mi upadać. Nie pozwalasz mi spaść na samo dno. Ocierasz każdą łzę. Nawet teraz kiedy kolejny raz poniosłam porażkę i wracam do domu cała we łzach jesteś obok. Zabierasz cały mój ból. Pilnujesz żebym dalej była sobą żebym nie przestała być człowiekiem, nie stała się pustą skorupą. Kolejny raz mój świat się zmienił. Pozmieniał mnie połamał ale byłam sobą dalej. Miałam czas dojść do siebie i wstać podnieść się i iść dalej przez życie. Nie oceniasz mnie nigdy, stajesz obok, przytulasz zgarniasz cały ból i strach. Patrzysz na mnie tak jak nigdy nikt, a przecież nie wymagam dużo. Chciałabym tylko żeby ktoś mnie kochał. A wtedy patrzysz na mnie i mówisz :
- Ja Cię kocham i On Ciebie kocha. Jesteś piękną kobietą zasługujesz na więcej niż on mógł Tobie dać. Więc wstań otrzyj łzy i idź dalej. Wracaj do życia. Masz tyle przed sobą.
Więc słucham Cię i idę dalej. Nie oceniasz moich błędów, podnosisz z ziemi i pomagasz iść dalej.
Później przychodziłeś do mnie zawsze kiedy cierpienie i łzy rozrywało moje ciało. Pamiętam ten dzień w którym wszystko się zmieniło. Kiedy stałam się inna. Kiedy ból rozrywał moje ciało. Mówiłeś do mnie a ja byłam już pusta w środku. Leżałam i czekałam a kiedy skończył mogłam odejść. Zabrał część mnie. Byłam inna od tego czasu. Byłam zraniona i ten ból rozrywał moje ciało ponownie. Kiedy stałam pod prysznicem żeby wszystko z siebie zmyć pojawiłeś się kolejny raz. Ocierałes moje łzy, przytuliłeś mnie i zbierałeś w całość moje rozrzucone kawałki. Trzymałeś moje serce żeby się nie rozpadło, było już takie poranione, ale to była dopiero połowa mojej drogi. Ale dzięki Tobie mogłam znów zacząć od nowa, znów zacząć żyć. Kolejne życie za mną, kolejne przede mną. Sama siebie nie umiałam kochać, pragnęłam żeby ktoś kochał mnie tak jak Ty. Pragnęłam żeby ktoś mnie zauważył w tłumie. Moje ciało stało się moim wrogiem. Żyłam niszcząc siebie i moje ciało, kawałek po kawałku. I kiedy już myślałam że to miłość znów musiałeś mnie składać. Kolejny raz. Wciąż bez końca.
Pamiętam moją wspaniałą pracę w kawiarni. W końcu znów byłam szczęśliwa, byłam zakochana i wtedy pojawiałeś się rzadko w moich snach ale byłeś żebym o Tobie nie zapomniała. Tak bardzo potrzebowałam tego szczęścia. Jednak los znowu nie był dla mnie łaskawy, wybrałam nieodpowiedniego człowieka do kochania. Który ponownie mnie zmienił. Myślałam że kiedy stworzyliśmy razem nowe życie on się zmieni ale tak nie było. On nie był dla mnie. Ranił, ale czasami dawał mi trochę dobra i łaknęłam tych dobrych momentów. Pragnęłam żeby mnie widział, żeby kochał taką jaką jestem. Żeby mnie nie zmieniał. Ale stworzył mnie na nowo, byłam zapatrzona w niego, a ja sama ukryta gdzieś na dnie mojej duszy. Ponieważ musiałam spełniać jego oczekiwania. Robiłam wszystko czego chciał i ciągle za mało. Chciałam żeby mnie widział, żeby kochał tak jak ja kochałam jego. Ale chciał zabić nasze dziecko. A Ty wtedy znów się pojawiłeś i mówiłeś że muszę być silna, nie mogę się poddać. I walczyłam znów o moje dziecko. Wciąż na nowo, każdego dnia. Były dobre chwile i te kiedy musiałeś mnie składać wciąż na nowo. Ale byłeś i nie opuściłeś mnie kiedy wszyscy inni się odwrócili. Przez moje błędy. Byłeś wciąż i wciąż. Ocierając łzy moje i patrząc na mnie tak jak jeszcze nikt. Byłeś przy mnie każdego dnia i każdej nocy. Pomagałeś mi na nowo budować moje życie. Ale to wciąż nie był koniec mojej drogi. Każdego razu rodziłam się na nowo. Z bliznami na sercu szłam dalej przez życie. Nie wiedząc ile jestem w stanie przejść. Pokazywałaś mi że jestem silniejsza niż myślałam. Dałeś mi wiarę na nowo, dałeś mi miłość do mnie której nie znałam i dałeś mi czas jaki miałeś dla mnie. Aby odwiedzać mnie w snach. Tworzyć coś tak pięknego czego nigdy nie doświadczyłam.
Kolejna wielka miłość w moim życiu okazała się tylko kolejną pomyłka. Chciałam od innych to, czego nie miałam sama w sobie. Uczyłeś mnie żebym kochała siebie i moje ciało. Nie umiałam, ale małymi krokami zmieniałam się. Każdego dnia zaczynałam kochać siebie samą, wybaczam sobie moje błędy. Całe życie się karałam za błędy ale Ty uczyłeś mnie że nie muszę. Bóg kocha mnie taką jaką jestem, że już wybaczył mi moje błędy. Każdego dnia pokazuje mi że kocha mnie, że jestem cudowną osobą. Musiałam tylko to zapamiętać. Po kolejnym rozstaniu w końcu odetchnęłam. Zaczęłam żyć. Nie było już nerwów szarpania i złości. Była tylko wielka miłość do mnie samej. Zaczęłam mieć częściej wizje o Tobie. Zamykając oczy widziałam nas razem. Byliśmy jednością. Ciągle i wciąż. Myślałam że nie jesteś prawdziwy. Dopóki nie wszedłeś do mojego życia naprawdę. Miałeś tu wcześniej swoje miejsce. W moim sercu, czekało na Ciebie. Poskładałeś mnie kolejny raz i myślałam że umieram, ale znów mnie poskladałeś żebym była gotowa na prawdziwego Ciebie. I teraz życie zaczęło się na nowo. Było życie przed Tobą pełne bólu, krzyku, rozczarowań i jest życie z Tobą. Kiedy jesteś już w nim prawdziwy. A to życie zapowiada się ekstremalnie. Każde nasze spotkanie jest intensywne. Każda nasza rozmowa przynosi mi tak wiele. Teraz czas żebym ja pomogła Tobie kiedy tyle lat trwałeś przy mnie i leczyłeś moje rany. Teraz czas żebyśmy znów się urodzili i żyli razem. Bo to życie czeka na nas z otwartymi ramionami i rozumiem teraz dlaczego z nikim innym mi nie wyszło. Byłam przeznaczona Tobie. Nie da się walczyć z przeznaczeniem. Tak miało być i to jest nam pisane. Kolejny dzień zaznaczam w kalendarzu mając wiarę, że znów Ciebie spotkam i rozświetlisz mój dzień. Twój blask powoli gaśnie ale staram się na nowo go rozpalać tak jak Ty rozpalasz ogień pod moją skórą. Twoje piękno jest uzależniające i chcę więcej Ciebie każdego dnia. Ale teraz jestem cierpliwa. Kocham siebie, zajmuje się sobą i daję Ci przestrzeń której potrzebujesz. Nie jestem już mała skrzywdzoną dziewczynką która potrzebuje uwagi. Teraz jestem kobietą,kocham siebie samą, kocham życie, ludzi i Boga. Jestem piękna i zmieniam się każdego dnia na lepsze, znów oddycham ponieważ wybaczyłam sobie. I kiedy otarłam się o śmierć znów zaczęłam żyć. Twarz moją zdobi uśmiech a wokół mnie bije blask. Odnalazłam to dzięki Tobie. Oddech wciąż przyspiesza kiedy Ciebie widzę i pragnę być obok każdego dnia. Dbać o Ciebie i dawać Ci miłość której już dawno nie masz w swoim życiu. Ocierać Twoje łzy tak jak Ty to robiłeś. I nasze wspólne życie zaczęło się i teraz nie ma już odwrotu nie ma od tego ucieczki. Musisz zapiąć pasy i jedziemy.